Różne propozycje pomocy frankowiczom

Z początkiem roku polskim rynkiem finansowym wstrząsnął skokowy wzrost wartości franka szwajcarskiego w stosunku do złotego. Z dnia na dzień wartość kilkuset tysięcy kredytów hipotecznych denominowanych w CHF wzrosła o ok. 30 proc. Dla wielu polskich rodzin oznacza to spore kłopoty. Sytuacja jest też problematyczna dla banków i całego systemu finansowego, dla którego potencjalnie niespłacone kredyty to brak stabilności.

Od tego czasu pojawiło się wiele różnych propozycji pomocy zadłużonym we frankach szwajcarskich. Płynęły one ze strony banków, regulatorów, a także polityków, w tym prezydenta elekta Andrzeja Dudy. W trakcie kampanii zaproponował on przewalutowanie zobowiązań we frankach po kursie z dnia uruchomienia kredytu. Konkretny pakiet działań przedstawił Związek Banków Polskich i 10 największych jego członków. Ale choć niedługo minie pół roku od „czarnego czwartku” 15 stycznia, ciągle brak rozwiązania tego problemu.

Kredyty walutowe to popularna metoda finansowania zakupu nieruchomości, szczególnie w krajach, gdzie pożyczanie pieniędzy jest drogie. W Polsce stosowane były zwłaszcza przy długoterminowych kredytach bankowych, których zabezpieczeniem była hipoteka. Udzielane były najczęściej na budowę lub zakup nieruchomości. Najpopularniejszą obcą walutą finansowania był frank szwajcarski. Cieszył się on dużym wzięciem z powodu niskiego poziomu stopy referencyjnej. Do oprocentowania kredytów CHF przyjmowano jako podstawę LIBOR, czyli cenę pieniądza na rynku międzybankowym w Londynie. Dodatkowo frank, jako waluta stabilna, uważany był za odpowiednią do tego rodzaju produktów bankowych. Jednocześnie mocna złotówka, umacniając się konsekwentnie na przestrzeni lat, dawała złudny komfort pomniejszającego się kredytu.

Problemy zaczęły się wraz z nadejściem kryzysu światowego. Inwestorzy, chcąc przerzucić się na bezpieczne aktywa, zaczęli kupować złoto oraz… franki. Popyt przewyższał podaż i cena ciągle rosła. Sytuacja zaczęła bardzo zagrażać eksportowi Szwajcarii, dlatego bank centralny próbował za wszelką cenę osłabiać walutę. Próby były bardzo kosztowne i zakończyły się niepowodzeniem oraz zmianą polityki, ogłoszoną 15.01.2015 r., która uwolniła kurs waluty.

Wzrost kursu franka natychmiast odczuli kredytobiorcy. A jest ich w Polsce niemało. Według danych Biura Informacji Kredytowej z listopada 2014 r. liczba czynnych kredytów we frankach wynosi 566 tys., a spłaca je 953 tys. osób. Problem dotyczy więc znacznej części społeczeństwa. Dlatego pojawiło się wiele głosów sugerujących, że sytuacja wymaga interwencji, ponieważ kredytobiorców frankowych może po prostu nie być stać na regulowanie wyższych zobowiązań. Propozycje, które mają ustabilizować sytuację, zostały przygotowane przez KNF i banki. Swoje trzy grosze dorzucili też politycy.

Dość szybko na uwolnienie kursu franka zareagowały banki, które wprowadziły ułatwienia w spłacie kredytów. Pod koniec stycznia 2015 r., w ramach tzw. sześciopaku, Związek Banków Polskich zaproponował m.in. uwzględnianie przez banki ujemnej stawki LIBOR dla franka przy wyliczaniu oprocentowania rat kredytów, a także zmniejszenie na 6 miesięcy spreadu walutowego. Ponadto kredytobiorcom zaproponowano bardziej elastyczne zasady restrukturyzacji kredytów hipotecznych (dla klientów zamieszkujących kredytowane nieruchomości) oraz ułatwienia w korzystaniu z wakacji kredytowych. Propozycjom ZBP sekundował UOKiK, który skrupulatnie rozlicza banki z zastosowania ułatwień dla klientów.

3 lutego 2015 r. podczas posiedzenia Komisji Sejmowej ds. Finansów swoją propozycję rozwiązania kryzysu frankowego przedstawił przewodniczący KNF, Andrzej Jakubiak. Zakładała ona przewalutowanie franka po kursie z dnia uruchomienia kredytu. Różnicą zadłużenia zostaliby obciążeni po połowie bank oraz kredytobiorca. Zostałaby ona przekształcona na kredyt niezabezpieczony hipotecznie, który byłby w połowie spłacony przez kredytobiorcę (z oprocentowaniem w wysokości 1 proc.), a w połowie umorzony. KNF oceniał, że potencjalna strata sektora bankowego wynikająca z wdrożenia tego rozwiązania mogłaby wynieść 25 mld zł, co rozkładałoby się na 20-25 lat, więc roczny koszt dla banków wyniósłby 1-1,2 mld zł, czyli ok. 7 proc. ich rocznego wyniku.

Banki odpowiedziały propozycją przedstawioną 11 marca podczas Forum Bankowego. Składały się na nią trzy pomysły. Pierwszy to utworzenie Funduszu Wspierania Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych. Byłby on adresowany do wszystkich klientów mających problemy ze spłatą kredytów – złotowych oraz walutowych. Z funduszu mogłyby skorzystać osoby, które utraciły pracę, są dotknięte chorobą lub padły ofiarą klęski żywiołowej. Drugie rozwiązanie zakładałoby wprowadzenie możliwości zamiany zabezpieczenia kredytów hipotecznych na inne adekwatne zabezpieczenie, oczywiście na wniosek kredytobiorcy. Trzecia koncepcja to utworzenie kolejnego funduszu –Sektorowego Funduszu Stabilizacyjnego, adresowanego do posiadaczy kredytów we frankach. Jego celem byłoby stabilizowanie wysokości rat kredytu poprzez umożliwienie skorzystania z niego, gdyby kurs franka gwałtownie wzrósł, skutkując wzrostem raty kredytu. Jednak pobieranie pomocy z funduszu łączyłoby się ze zobowiązaniem kredytobiorcy, że przewalutuje swój kredyt na złotówki w momencie, gdy kurs franka spadnie do wcześniej zadeklarowanego poziomu.

Te propozycje po dopracowaniu ponownie przedstawiono pod koniec maja. Pod założeniami zaprezentowanymi przez ZBP podpisali się prezesi dziesięciu banków, które są najmocniej zaangażowane w hipoteki we frankach, w tym PKO BP, mBanku, Millennium i Getin Noble Banku. Wsparcie banków zakładałoby wydłużenie do końca roku tzw. sześciopaku – pakietu ułatwień dla klientów, który został wprowadzony pod koniec stycznia. Banki ogłosiły, że stworzą Fundusz Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych, na który są gotowe wyłożyć 125 mln zł. Pomoc miałaby być ograniczona do 1500 zł miesięcznie, jednak kredytobiorca musiałby ją później zwrócić. Fundusz miałby działać bezterminowo, a pieniądze, które by do niego wracały, byłyby wykorzystywane na udzielenie wsparcia w kolejnych latach.

Kolejne 350 mln zł banki zadeklarowały na pomoc dla frankowiczów w wypadku dużego umocnienia franka. W marcu proponowały stworzenie jednego funduszu stabilizującego dla wszystkich. Jednak ograniczenia prawne nie pozwoliły na realizację tego pomysłu. Dlatego każdy bank ma stworzyć taki fundusz tylko dla swoich klientów. Z niego pochodzić miałyby dopłaty do kredytów. Mają być uruchamiane wtedy, gdy frank będzie kosztował co najmniej 5 zł. Banki zakładają, że klient będzie dostawał maksymalnie 33 gr dopłaty na każdego pożyczonego franka. Rozwiązanie ma być dostępne dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej (w 2014 r. było to 3783,46 zł), posiadających mieszkanie o powierzchni nieprzekraczającej 75 mkw. lub dom o powierzchni użytkowej nie większej niż 100 mkw. I ostatni warunek – klient miałby zgodzić się na przewalutowanie kredytu w przyszłości, gdyby złoty umocnił się wobec franka do określonego poziomu. Przedstawiciele Związku Banków Polskich mówią o poziomie około 3 zł za franka.

Propozycje banków skrytykowali przedstawiciele regulatora. Rzecznik KNF powiedział wprost, że banki najwyraźniej proszą się o specjalna ustawę dotyczącą franków. I że mogą tego pożałować. W świetle nadchodzącej kampanii wyborczej problem kredytów frankowych faktycznie ma szanse stać się jednym z ważnych tematów debaty polityków. Radykalną obietnicę złożył już frankowiczom Andrzej Duda. Jego propozycje zakładają przewalutowanie wszystkich kredytów frankowych po kursie z dnia zawarcia umowy. Jednak według fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, powołującej się na wyliczenia KNF, mogłoby to spowodować 44 mld zł strat w sektorze bankowym. W ocenie fundacji doprowadziłoby to do konieczności dokapitalizowania banków, co spowodowałoby straty dla finansów publicznych i całej gospodarki.

Źródła: